Nauka, wbrew pozorom, ma sens, przy czym sensu tego nie należy przeszacowywać. Nauka jednak nauce nierówna i już we wstępie grubą kreską pragnę oddzielić Naukę, przez Wielkie „N”, od nauki akademickiej, gdzie tępawi studenci, pod kuratelą znudzonych profesorów, fabrykują bezwartościowe badania pod ubzdurane tezy, co głównie w naukach tzw. miękkich ma miejsce notorycznie, a wszystko to w szczytnym celu - byle uniknąć bezrobocia. Zajmijmy się więc Nauką, bo nie po to dał nam Pan Bóg rozum, byśmy zatrzymywali się nazbyt długo w uczelnianych aulach (więzieniach klasy robotniczej). Poza murami almmaterów ludzie od zarania dziejów poznawali świat i starali się zdobytą wiedzę przekazywać kolejnym pokoleniom w historycznej sztafecie, której to metę niepoprawni optymiści widzą w ostatecznym poznaniu i zrozumieniu otaczającej nas rzeczywistości. Lepiej jednak zweryfikować nawigację i szykować się na bieg bez mety, za to na wyczerpanie. Dlaczego? W Nauce należy mieć świadomość: a) Ograniczeń ludzkiego intelektu, łącznie z funkcjonowaniem w schematach (mapach mentalnych!) i wymiarach uniemożliwiających trafny opis rzeczywistości. Ewentualnie istnienie ignorowanych w opisie wymiarów może wpływać na trafność naszych nie-do-obserwacji. b) Mistyfikacji, nawet na olbrzymią skalę, łącznie z inscenizowaną w bollywoodzkim studiu indyjską misją Chandrayaan-3 i lądownikiem Vikram na księżycu.
Co wspólnego ma ziemia z anorektyczką? Zapewne niewiele, bo czy ktokolwiek widział anorektyczkę wylegującą się na czterech słoniach stąpających po dryfującym w przestrzeni gigantycznym żółwiu (vide Terry Pratchett)? Bądźmy poważni! Istnieje jednak możliwość, że ziemia jest płaska. Tak, możliwość istnieje, choć na marginesie prawdopodobieństwa. Ostatecznie nie jesteśmy jednak w stanie zweryfikować nawet tego, czy świat nie jest jedynie symulacją, a w zasadzie już tylko dopuszczenie tej możliwości obraca w proch niezbitą pewność co do obfitych krągłości naszej opalanej słońcem planety. Z pewnym wstydem przyznam, że sugerując się dostępnymi danymi jak i myśleniem życzeniowym w kulistość kuli ziemskiej wierzę. Jest to jednak kwestia wiary! Nie, proszę nie odsyłać mnie do fizycznych, astronomicznych ani matematycznych dowodów, bo wszystkie one stałyby się jedynie zasymulowaną słomą godną symulowanych płomieni, w symulowanej rzeczywistości. Słodka niepewności!
Czy niepewność, a wręcz niemożność pełnego, rozumowego poznania Wszechświata zwalnia nas z rozumowych wysiłków? W żadnym razie. Obowiązkiem człowieka jest korzystać z rozumu i zgodnie z nim opierać się na tym, co oczami zobaczyliśmy i mózgiem zdołaliśmy zinterpretować. Dla przykładu: zdarzają się coraz częściej osobnicy twierdzący, że nasza planeta globalnie się ociepla, na dodatek antropogenicznie. Jakkolwiek nie mielibyśmy ochoty intuicyjnie wrzucić tych tez do jednego worka z płaskoziemcami – powstrzymajmy się na chwilę. Płomienne emocje na bok, sam chłodny rozsądek. GDYBY z dużą dozą prawdopodobieństwa dało się założyć, że nauka o klimacie prowadzona jest uczciwie, to należałoby jej ufać i wcielać w życie radykalne pomysły chłodnicze klimatystów, nawet bez całkowitej pewności. Musimy korzystać z tych danych, które zdołaliśmy zgromadzić i jedynie czule pielęgnować ziarenko niepewności. Problem jest taki, że większe jest prawdopodobieństwo płaskiej ziemi, niż uczciwości klimatystów.
Teorie spiskowe są zjawiskiem niesłychanie pożytecznym. Kto wie ilu nieszczęść uniknęliśmy dzięki mojemu dalekiemu znajomemu, który na każdym spotkaniu towarzyskim wyjmuje z kieszeni dolara i zdumionemu gronu obserwatorów pokazuje znajdujące się na banknocie sowy, trójkąty, trapezy, tajemne znaki i szyfry? Może dzięki niemu ktoś zaniepokojony ukrytymi treściami doczytał do końca małe druczki na umowie kredytowej? Może dzięki podejrzliwym ludziom tropiącym spiski jakiemuś politykowi zadrżała ręka przed dokonaniem zuchwałej kradzieży? Może nawet uniknęliśmy zagłady atomowej, bo przez zupełny przypadek jakiś wariat, rzucający na prawo i lewo wyssane z palce oskarżenia, raz trafił publikując na wykopie tajne plany wojenne? Kto wie. Oczywiście, istnieje też możliwość że teorie spiskowe ogniskowały uwagę czytelników nie na tym, czemu należało się przyglądać… ale zagłady atomowej póki co uniknęliśmy. Bilans jest oczywisty. ;)