Jest olbrzymią naiwnością wierzyć w przyszłą hegemonię Chin. Chiny to państwo środka, ale jedynie środka, a nie obrzeży. Środek zdefiniowali sobie u siebie, a równie dobrze mogliby w Częstochowie, ale to już nie istotne. Istotne, że historycznie potężne Chiny są potężne w Chinach i oddziałują tylko na bliskich sąsiadów, zwykle zresztą pokojowo (o ile za rozwiązanie pokojowe uznać korumpowanie). Nigdy nie chodziło o podbijanie. Na długo przed Brytolami Chińczycy posiadali potężną flotę... Świetnie pływali przy własnych brzegach. Przypominam, że nawet ministerstwo spraw zagranicznych w Chinach powstało dopiero w 1949 roku i przy dużych oporach, bo w tamtej mentalności to co daleko jest pogardzane, ale i mało interesujące. Liczy się polityka wewnętrzna, w ramach której z olbrzymim uporem chińczycy lubią sami siebie dziesiątkować, od epoki walczących królestw, aż po rewolucję kulturalną. O dziwo wychodzą z tego silniejsi, ale to ich wewnętrzne problemy.
Chiny mogą działać zgodnie ze swoją polityczną tradycją, albo budować Chinese Super League w piłce nożnej. W pierwszym przypadku mogą być bogaci i wyizolowani, uznając tę izolację za przejaw prestiżu. W drugim włożą kupę kasy i wyjdzie kamieni kupa.
No ale Kasper! Przecież hjuaweje, chińscy studenci i agenci, wielki kapitał na Zachodzie. Niemal jak na Dzikim Zachodzie! Żółtki wkurzały wszystkich, przejmowali rynki, doprowadzali do bankructwa irlandczyków. Był to bardzo poważny problem, powstawały antychińskie organizacje, i co? I nic. Chińczykom zostały pralnie i drobne biznesy. Pół żartem - nawet murzyni doczekali się prezydenta USA, a żółtki nie. ;)